O potrzebie zmian asortymentu w polskich sklepikach szkolnych

10393780_10205938350317820_4082475625380092481_nO autorce: Martyna Hnatyszyn to psycholog i  psychodietetyk w jednym. Na co dzień pracuje w Gimnazjum nr 1 w Gdyni, gdzie promuje, wspiera i kształtuje nawyki prozdrowotne. Jest szkolną koordynatorką Programu „Szkoła promująca zdrowie”. Od września 2014 roku skutecznie monitoruje szkolny sklepik pod kątem sprzedaży odpowiedniego asortymentu. Od marca 2015 roku ekspert w Ogólnopolskim Programie „Jem drugie śniadanie”.


Niestety asortyment wielu sklepików szkolnych odbiega od ideału. Znajdziemy tu wszystko…Kolorowe cukierki, batony, chipsy, tłuste pączki, drożdżówki ociekające lukrem. A na deser? Gazowane napoje i sztucznie barwione, posłodzone „herbaty”. Próżno szukać tam jogurtów, świeżych owoców czy kanapek z pełnoziarnistego pieczywa. Dzieci w wieku szkolnym spędzają w szkole co najmniej 6-7 godzin dziennie. Jak mają prawidłowo funkcjonować, gdy w sklepiku ciężko kupić coś, co można określić pełnowartościowym posiłkiem? Nie każde dziecko pamięta o zabraniu drugiego śniadania do szkoły. Nie każde dziecko chce je zabrać z domu. W szkole jest tyle ciekawszych i bardzo kolorowo opakowanych przekąsek… Kto raczyłby się kanapką z domu, gdy z witryn sklepiku szkolnego kusi tyle smakołyków?

Z dniem 1 września 2015 r. wejdzie zmiana do ustawy dotyczącej bezpieczeństwa żywności i żywienia zakazująca sprzedaży śmieciowego jedzenia w sklepikach szkolnych. Dzięki temu asortyment sklepików na pewno się poprawi! Niestety ustawa nie jest doskonała. Co prawda, ujęto w niej dozwolone ilości cukru i soli w produktach i napojach. Zwrócono również uwagę na sztuczne barwniki. Nie ma natomiast żadnej wzmianki o maksymalnej ilości tłuszczu na 100 g w produktach. Ostateczny stan asortymentu sklepiku będzie w takim razie zależał od zdrowego rozsądku osób odpowiedzialnych za zaopatrywanie sklepików.

Zauważyłam, że propozycja zmiany zyskuje tyle samo zwolenników co przeciwników. Ci, którym zakaz sprzedaży śmieciowego jedzenia w szkołach nie odpowiada, zarzucają ustawodawcom wprowadzanie prohibicji. Nie widzą sensu w systemie wprowadzania zakazów. Bo przecież to co niedozwolone, kusi najbardziej. Podają argumenty, że dzieci będą zaopatrywały się w niezdrowe produkty poza szkołą lub zorganizują „czarny rynek” sprzedaży batoników potajemnie w szkołach.
Ci, którzy akcję popierają, cieszą się, że młodzież będzie miała dostęp do świeżych, zdrowych produktów na terenie szkoły. Dostrzegają w tym możliwy kierunek dalszych zmian dla zdrowia i jego promocji wśród dzieci o młodzieży.
Myślę, że ustawę należy traktować jako odpowiedź na zastraszające tempo wzrostu nadwagi i otyłości wśród dzieci i młodzieży. Co piąte dziecko w Polsce ma nieprawidłową, nadmierną masę ciała. W województwie pomorskim odnotowujemy najwyższy odsetek dzieci z nadwagą i otyłością. Ważne, że zwrócono uwagę na to, co dzieci jedzą w szkole. To prawda, że z pewnymi nawykami żywieniowymi dzieci do szkoły już przychodzą, dokonują wyboru. Ale jak tu dokonać właściwego wyboru, gdy zdrowych produktów najzwyczajniej w asortymencie sklepików brakuje lub jest ich tak mało, że ciężko je w ogóle dostrzec? Wprowadzając zdrowe produkty, zwiększamy świadomość dzieci dotyczącą prowadzenia zdrowego trybu życia i podsuwamy propozycje na pełnowartościowe przekąski. Dziecko może wyjść ze szkoły i kupić co zechce. I nikt mu nie zabroni jeść tego co przyniósł ze sobą w szkole. Ale szkoła chce dobrych nawyków uczyć, pokazywać, że można jeść zdrowo i smacznie. Po co kusić batonami i chipsami? Może jak tego nie będzie… dziecko zje kanapkę, popije sokiem i zapomni, że miało chęć na coś słodkiego?

Warto również zwrócić uwagę na sposób informowania dzieci o zmianach. Dobrze, by rodzice i nauczyciele mówili jednym głosem. Staje się on wówczas silniejszy i wprowadza mniej zamętu w życie młodego człowieka. Jeśli podejdziemy do sprawy z akceptacją, dostrzegając w tym szansę na zdrowie i dobre samopoczucie dzieci, sami angażując się w dbanie o swoje nawyki i samopoczucie, zmiany tak naprawdę wcale nie okażą się dla nas tak dotkliwe. Wręcz przeciwnie, mogą się okazać szansą na poznawanie nowych smaków i wspólne, nowe formy spędzania wolnego czasu.

Olaf Żażembłowski – plakat promujący akcję

Myślę, że planowane zmiany w ustawie, nawet jeśli są niedoskonałe, zwróciły uwagę na bardzo ważny problem – żywienia dzieci w szkole. Sądzę, że nie warto negować całej inicjatywy. Warto natomiast wesprzeć dzieci w kształtowaniu nawyków prozdrowotnych. Bo jak mawia stare chińskie przysłowie: „Ktokolwiek był ojcem choroby, zła dieta na pewno była jego matką”.

Śmieciowe jedzenie zniknie ze szkół – wypowiedź pani Martyny Hnatyszyn

Published by Oktawia Gorzeńska

Autorka książki, aktywistka, blogerka, innowatorka, podróżniczka. Tworzę i realizuję innowacyjne projekty w edukacji. Buduję sprawcze zespoły.

Leave a Reply

Discover more from Oktawia Gorzeńska - edukacja - rozwój - zmiana

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading