Chełmsko Śląskie upatrzyłam sobie jako cel podróży już jakiś czas temu, kiedy tylko znalazłam w internecie wpisy o najpiękniejszych rynkach Dolnego Śląska. Nie zawiodłam się, co więcej – napotkałam lokalnego pasjonata, który w ciekawy i barwny sposób opowiedział o wielkiej historii tego upadłego miasteczka.
Wystarczy odwiedzić Lnianą Chatę – mieszczącą się w jednym z Domów Tkaczy, by napić się dobrej kawy, zjeść “bombę apostołów”, kupić upominek i posłuchać opowieści o dawnych czasach i świetności Chełmska. Przy okazji można obejrzeć imponujący album pocztówek ukazujących przedwojenne miasteczko Schömberg, które miało kilka gospód, hotelików i fabryk, a przede wszystkim długą historię tkactwa. Zebrane przez gospodarza Lnianej Chaty zdjęcia ukazują wszystkie ciekawe aspekty życia miejskiego, kulturalnego i gospodarczego, a smutną historię powojennego upadku dopowiada sam gospodarz.
Do napisania tego postu zainspirował mnie bowiem on sam, a dokładniej jego niesamowita pasja w dzieleniu się miłością do tego miejsca – zebranym w kawiarnianym ogródku gościom recytował wierszowaną historię Chełmska, ze swadą i humorem serwował “bombę apostołów”, również nawiązującą do lokalnej historii i receptury z lat trzydziestych. W tajemniczym ogrodzie na tyłach domu można nie tylko podziwiać kamień graniczny uratowany przez zniszczeniem, ale także zanurzyć palec w bijącym w tym miejscu źródle – by wrócić tu raz jeszcze.
A przecież mógłby po prostu sprzedawać pamiątki i kawę, a może po prostu pracować za czeską granicą lub dołączyć do snujących się po miejscowości innych mężczyzn w swoim wieku, których mijałam spacerując zaułkami dawnego miasteczka. A tu nic z tego. Ma pasję. Zaczarowuje nią ludzi i odczarowuje swą miejscowość.