No właśnie – czy my w ogóle zastanawiamy się nad tym, jaki jest sens/cel edukacji dzisiaj? Czy my – nauczyciele, rodzice, samorządowcy, przedsiębiorcy, ministrowie myślimy nad tym, po co nam dzisiaj szkoła? Czy jesteśmy świadomi tego, że rola edukacji powinna się zmieniać?
Ja osobiście mam wrażenie, że żyję w nieco schizofrenicznej rzeczywistości.
Z jednej strony jako członkini różnych postępowych (ujmijmy to w taki sposób) edukacyjnych społeczności (eksperci Microsoft, liderzy globalnej zmiany Fundacji Ashoka, Superbelfrzy RP) widzę, co, jak i dlaczego warto zmieniać, by edukacja była bliższa prawdziwemu życiu i naszym potrzebom społeczno-ekonomicznym. Co ważne, różne oddolne ruchy na rzecz edukacyjnej zmiany przeżywają rozkwit, sieć sprawia, że łatwiej dotrzeć z nowym wszędzie (tylko czy na pewno?).
Z drugiej strony każdego niemal dnia mam kontakt z dyrektorami, nauczycielami i rodzicami, którzy stoją murem za tym, co znane, bezpieczne i tradycyjne. Jakakolwiek uwaga o potrzebie zmiany kończy się stwierdzeniem: “nie da się”, “za moich czasów było tak i wyszedłem na ludzi”. Kolejny fakt to taki, że reforma edukacji po polsku mocno spolaryzowała nasze poglądy. Sposób i treści jej wdrażania (pośpieszne i moim zdaniem jednak niewystarczająco refleksyjne) sprawiły, że niektórzy z nas odrzucają całą reformę – nie patrząc na to, że nie wszystko, co wniosła, jest złe. W uproszczeniu wielkim tak wygląda edukacja po polsku.
A gdybyśmy tak zastanowili się nad sensem naszej edukacyjnej pracy?
Ja – nauczyciel – po co każdego dnia idę do klasy? Czego chcę nauczyć moich uczniów?
Ja – dyrektor – dokąd prowadzę moją społeczność? Czy daję przestrzeń do działania i włączam środowisko do współpracy?
Ja – rodzic – czy moje dziecko rozwija umiejętności potrzebne w dorosłym życiu?
Ja – związkowiec – czy włączam się do dyskusji nad jakością edukacji?
Ja – przedsiębiorca – czy jestem otwarty na projekty ze szkołami?
Ja – samorządowiec – czy motywuję dyrektorów do poszukiwania nowych możliwości rozwoju szkół?
Ja – minister – czy model edukacji odpowiada naszej rzeczywistości?
Warto zerknąć na kompas edukacyjny OECD wyznaczający nam kierunek działania, by zobaczyć, po co nam edukacja.
fot. OECD
Warto też zacząć zmieniać metody pracy (co naprawdę jest w naszych nauczycielskich rękach), by rozwijać u naszych uczniów umiejętność krytycznego myślenia, rozwiązywania problemów i współpracy. Te kompetencje będą im potrzebne w dorosłym życiu.
Zacznijmy od siebie – bo zmiana naprawdę zaczyna się od nas. Zobaczmy, na ile rzeczy mamy wpływ. A jest ich naprawdę dużo! Kliknij!
Przy okazji zachęcam także do obejrzenia słynnego wystąpienia Simona Sinka – Dlaczego warto zacząć od dlaczego?
C.D.N.
m.in. o kompetencjach przyszłości i nauczycielu przyszłości
Oj, dokładnie jest tak! Na szkoleniach nawet najmłodsze nauczycielki kwitują sugestię zmiany sposobu uczenia lub podejścia do ucznia krótkim “nie da się” albo “to za trudne w mojej klasie” i nic ich nie rusza. Po najmniejszej linii oporu. A przecież uczenie się WRAZ z uczniami to po prostu przepiękna przygoda! Czasem jest głośno, czasem frustrująco, czasem cofamy się by znów przeć do przodu, ale stawiamy czoła wyzwaniom bo są ciekawe, szczególnie z młodzieżą można się wspaniale dogadać. W sieci owszem, dużo się dzieje, ale wśród “znajomych” – jak to po angielsku ktoś powiedział, “you’re preaching to the converted”. A niestety trzeba zrobić dużo więcej w terenie, docierać tam gdzie niewiele się zmienia i szkolić nie tylko nauczycieli ale przede wszystkim rodziców. Mam pewien pomysł na mocno innowacyjny i integracyjny sposób uczenia się, ale brak mi przebicia “medialnego” że nie wspomnę o czasie potrzebnym by to zrealizować “w terenie”. Ale nie poddaję się, i będę dalej próbować 🙂