Porażka matką sukcesu – uczmy uczenia się na błędach

Jest takie ładne angielskie powiedzenie: “There is no such thing as failure, only learning experiences”(Nie ma czegoś takiego jak porażka, a jedynie zdobywanie doświadczenia). Tymczasem w szkolnej rzeczywistości wytykanie błędów, a  dokładniej kultura błędu to coś, z czym stykamy się na co dzień i co niestety nie dodaje skrzydeł ani nauczycielom, ani uczniom i co z pewnością blokuje kreatywność, otwartość na zmiany, czy prężność, bez których trudno radzić sobie w prawdziwym życiu. A szkoła właśnie powinna być bliska rzeczywistości.

Kto z nas nie zna tak zwanych “morderców pomysłów”, czyli krytyczno-oceniających głosów, typu: Nie kombinuj! To nie na temat! Aleś wymyślił! Nie masz racji! Teraz nie pora na dyskusję! To już było! Nie ma czasu na to! To nie zadziała!

Zapomnieliśmy, że to właśnie na błędach, i to niekoniecznie cudzych, zdobywamy doświadczenie. Co więcej, nie unikniemy popełniania błędów i tego właśnie powinniśmy uczyć w szkole, oswajania młodzieży z porażką (jako elementem życia) i konstruktywnym wyciąganiem z niej wniosków.

Dzisiejszy post z pewnością nie wyczerpie tematu, jest głosem praktyka, który dzieli się po raz kolejny refleksją na temat konieczności zmian szkolnego ekosystemu. Szkoła powinna zaciekawiać, pobudzać do myślenia, uczyć, jak myśleć, wyciągać wnioski, podejmować ryzyko – a wszystko to w dobrej, bezpiecznej atmosferze akceptacji i szacunku, dalekiej od oceniania i negowania, a budowanej na dobrych relacjach, jasnej komunikacji i konstruktywnej  informacji zwrotnej.

Zapis warsztatów dla nauczycieli poświęconych uczeniu się na błędach

Rozpoczęliśmy od obejrzenia filmu, który zamieszczę poniżej oraz od wprowadzenia poświęconego kompetencjom przyszłości (w tym przede wszystkim prężności) oraz konieczności oswajania uczniów z konstruktywnym przeżywaniem porażki.

UCZENIE SIĘ NA BŁĘDACH – film

Kolejną część warsztatów stanowił trening twórczości, w trakcie którego obowiązywały następujące zasady: każdy pomysł był dobry, nie ocenialiśmy innych, współpracowaliśmy w miłej i życzliwej atmosferze.

  1. Rozgrzewka – ćwiczenie “Nowa tożsamość” – każdemu uczestnikowi przypięłam karteczkę na plecach z nazwiskiem znanej postaci (celebryty, bohatera literackiego, artysty, itp.). Następnie w ciągu 5 minut każdy witał się z każdym, nie mówiąc wprost, kim ta osoba jest, a przekazując sugestie w powitaniu, np. słowa skierowane do osoby z karteczką “Maryla Rodowicz” na plecach brzmiały: “Jak tam się mają kolorowe jarmarki”?
  2. Losowanie grup – losowaliśmy się przy pomocy pociętych sznurków, ja trzymałam przygotowane kawałki w ręku, a każdy chwytał jeden koniec. Dzięki temu stworzyliśmy 4 grupy. Przy dzieleniu popełniłam błąd, ale nie wpłynął on na przebieg całych warsztatów;-)
  3. Zadanie  – “Ukryta zasada” – każda z grup miała ustawić się w szeregu według znanego sobie klucza (wybranego przez grupę), np. wielkości stopy lub koloru oczu, a pozostałe grupy musiały odgadnąć ten system. Najwięcej problemów sprawiło nam odgadnięcie ustawienia według wady wzroku;-)
  4. Zadanie  – “Tysiąc definicji” – każda z grup miała za zadanie stworzyć w ciągu 10 minut jak najwięcej definicji słowa zegar. Co fascynujące, wśród bardzo praktycznych znalazły się i te bardzo metaforyczne lub i takie związane z nauczanym przez kogoś  przedmiotem. Zabawy było co niemiara.
  5. Zadanie –  Trening myślenia pytajnego. A co by było, gdyby odwrócić role i poprosić uczniów o zadawanie pytań do tekstu lub pytań, na które tekst nie daje odpowiedzi? No właśnie. Wtedy muszą oni skupić się na tekście i wykazać dociekliwością. Tak samo było i dzisiaj z belframi. Opowiedziałam nieco alternatywną wersję znanej wszystkim baśni o Czerwonym Kapturku, a następnie każda z grup, w ciągu 15 minut, zadawała jak najwięcej pytań, na które tekst nie daje żadnej informacji. Kreatywność, zaangażowanie i dobra zabawa udzieliły się wszystkim. Potem grupy wymieniły się kartkami, przeczytały wszystkie pytania, wybrały trzy najciekawsze i udzieliły na nie nieszablonowych, a nawet niedorzecznych, ale jakże kreatywnych odpowiedzi.
  6. Zadanie  “Patyczkowa historia”. Na patyczkach od lodów napisałam różne słowa, np. sekret, list, miękki kamień, i włożyłam je do pudełka. Siedzieliśmy w kręgu, każdy po kolei, niezgodnie z kierunkiem wskazówek zegara, losował patyczek i dopowiadał swoje zdanie do tworzonej przez nas historii, wykorzystując wylosowane wcześniej słowo. Razem ułożyliśmy bardzo enigmatyczną, ale i twórczą historię.
  7. Zadanie  “Uczymy się na błędach” – uczestnicy zostali poproszeni o napisanie, jaki błąd popełnili w ostatnim czasie i czego dzięki temu się nauczyli. Następnie w parach opowiadali o swoim doświadczeniu. Potem przykleili swoje anonimowe karteczki na ścianie i każdy mógł podejść i zapoznać się z nimi.
  8. Refleksja, czyli to, co najważniejsze. Na zakończenie każdy, po kolei, odpowiedział na pytania: czego nowego się dzisiaj nauczył  i czego nowego dowiedział się o sobie?

Razem podsumowaliśmy zajęcia, mówiąc nie tylko o roli błędu jako możliwości zdobycia doświadczenia, ale także o tym, jak nowo poznane metody wykorzystać na różnych lekcjach. Mam nadzieję, że kolejne refleksyjne, a na dodatek zarażone pozytywną wizją szkolnego ekosystemu osoby, będą rozsiewać to, co dzisiaj wypracowaliśmy. Bo ja wciąż wierzę w słowa, że “lepiej zrobić niewiele, niż frustrować się tym, że nie zrobiło się wszystkiego”.

Obrazek – ikona wpisu – źródło.

Podziel się refleksjami!

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.