Tureckim nauczycielem być – o zarobkach, czasie pracy i wyzwaniach

Hocam, hocam! [hociam, hociam] – słychać nieustannie w tureckiej szkole. Choć nauczyciel w tym języku brzmi tak naprawdę  öğretmen, to każdy posługuje się pełnym szacunku słowem hocam! To po prostu forma grzecznościowa w stosunku do każdej starszej osoby, a w życiu publicznym no i edukacji zawsze stosowana. Jak powiedział jeden z naszych kolegów, kultura nie pozwala zwracać się do osoby starszej po imieniu, nawet jeśli to jest kolega z pracy. Tak więc każdy dorosły w szkole to hocam.

Nauczycielem być

Podobno droga do pozostania nauczycielem jest w Turcji długa i usiana licznymi egzaminami. Kto jednak z sukcesem przez nią przejdzie, ma zapewnioną pracę i nigdy bezrobotnym nie zostanie. Kłopot jedynie w tym, że tuż po studiach można być wysłanym aż na siedem lat na południowy wschód Turcji, gdzie nikt nie chce pracować z powodu zagrożenia zamachami i śmiercią. Do niedawna można było uniknąć tak długiego zesłania, żeniąc się (pobyt był ograniczony wówczas do roku), jednak od zeszłego października przepisy zostały zaostrzone i żadne okoliczności nie chronią od zsyłki.

Zawód nauczyciela nie jest w Turcji sfeminizowany, mam nawet wrażenie, że mężczyzn jest więcej od kobiet. Ciekawostką jest również to, że zdecydowana większość nauczycieli, w szkole, którą odwiedziłam, miała żonę lub męża również nauczyciela. Faktem jest, że małżeństwa nie pracują w tej samej placówce.

Czas pracy i zarobki

Ten pierwszy uzależniony jest od typu szkoły. Etat w szkole podstawowej wynosi 18 godzin, a w średniej już tylko 15. Oczywiście można mieć nadgodziny, które są dodatkowo opłacane i tak w zasadzie robi większość nauczycieli. Niektórzy łączą nawet pracę w dwóch szkołach, co ciekawe, 3 dni pracują w jednej, a kolejne 2 w drugiej i nikt nie widzi w tym niczego złego.

Zarobki nauczyciela kształtują na poziomie około 800 euro, są wyższe niż w Polsce, co potwierdza raport OECD. Życie w Turcji jest tańsze niż w Polsce, szczególnie żywność i odzież. 

Na lekcji

Z reguły jest bardzo życzliwie i przyjacielsko, zresztą empatia i dobre relacje to najmocniejsze strony mieszkańców Turcji. Tak więc mamy wysyp selfie z nauczycielami w mediach społecznościowych pomimo zakazu publikowania w nich  zdjęć uczniów, na przerwach podpatrzeć możemy młodzież pochłoniętą życzliwą rozmową ze swoimi belframi. To, co mnie zawsze zaskakuje w relacjach uczniów z nauczycielami, to ogromny brak samodzielności dzieci, nawet nastolatki proszą swych pedagogów o pomoc choćby w kwestii wycinania czy nawet wiązania butów. Wiek nie gra roli! Co ciekawe – nauczyciele chętnie służą pomocą – szczególnie chłopcom.

Metody pracy są tradycyjne. Jak twierdzą nauczyciele, nie da się inaczej, bo muszą przygotować młodzież do licznych testów i egzaminów. To moim zdaniem nieprawda, należałoby nieco zmienić myślenie, ale z tym, jak wiadomo, jest i kłopot w polskiej szkole. W każdym razie prowadzone przeze mnie warsztaty (metody aktywizujące i trening twórczości) cieszyły się dużym powodzeniem i miejmy nadzieję, że choć ktoś wykorzysta cokolwiek na swych zajęciach. Tradycyjne metody prowadzą do tego, że tureccy uczniowie znają teorię, ale nie mają żadnych umiejętności praktycznych, jak choćby w kontekście komunikacji w języku obcym – automatycznie wykonują trudne ćwiczenia, a nie potrafią rozmawiać.

Nowe media są coraz częściej obecne na zajęciach. W odwiedzonej przeze mnie szkole, w ramach programu Fatih, zakupione zostały tablice interaktywne z prawdziwego zdarzenia w każdej sali. Dużą popularnością wśród bardziej nowoczesnych belfrów cieszą się narzędzia Web 2.0, szczególnie dzięki eTwinning i możliwościom, jakie daje.

Wyzwania

Zbyt liczne klasy sięgające 40 uczniów (nawet na językach obcych) to zmora tureckiej szkoły, która zmaga się z wyżem demograficznym. Erdogan apeluje, by tureckie rodziny miały maksymalnie troje dzieci. 

Nuda na lekcji i brak motywacji uczniów do nauki  spowodowane nieciekawymi metodami i przeciążonymi programami nauczania oraz presją egzaminów. Nawet w weekendy uczniowie, którzy chcą dobrze wypaść na testach, przychodzą do szkoły na dodatkowe kursy, a nauczyciele są w pracy (oczywiście dodatkowo płatnej). 

Sytuacja w Syrii i Afganistanie spowodowała, że rząd turecki rozdziela pomiędzy swe miasta, a tym samym szkoły imigrantów. W tokackiej szkole aż 5% uczniów to dzieci z Syrii i Afganistanu, które nie znają ani języka tureckiego, ani tutejszej kultury. Mają ogromne problemy w adaptacji, a państwo nie daje dodatkowych środków na przykład na lekcje języka.

Uczniami z problemami w nauce i na przykład dysleksją zajmują się nauczyciele przedmiotu i wychowawcy. W tureckiej szkole nie ma pedagoga i specjalnej terapii pedagogicznej, co powoduje nadmierne obciążenie uczących oraz kiepskie efekty w radzeniu sobie z problemami.

Awans zawodowy to zbieranie czegoś na kształt tokenów, awansem jest praca w szkole ponadpodstawowej. Oczywiście trzeba zdawać dodatkowe egzaminy.

C.D.N.

 

2 thoughts on “Tureckim nauczycielem być – o zarobkach, czasie pracy i wyzwaniach

  1. Przeczytałam z ogromnym zaciekawieniem.Czekam na cd.Polecę koleżankom i kolegom .

Podziel się refleksjami!

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.